Nie oglądałem filmu (chyba fragmentarycznie kiedyś), ale wiem, że Rob Roy jest postacią słynną. Skoro więc słynną, to można odwiedzić jego grób, szczególnie, że jest pi razy oko po drodze. Gdzieś na necie przed wyjazdem przeczytałem, że w sumie ten grób, to nic szczególnego - kamienna płyta i napis - ale że za to warto zobaczyć znajdujący się tam kamienny kościółek. Dlatego też zboczyliśmy z drogi te parę kilometrów i jechaliśmy po uliczce o szerokości półtorej auta do małej miejscowości o tajemniczo brzmiącej nazwie Balquhidder. Na miejscu faktycznie okazało się, że kościółek wraz z otaczającym go cmentarzykiem (łącznie z rzeczonym grobem Rob Roya) tworzą bardzo ładnie wyglądającą całość(sic!). Sam grób, to faktycznie kamienna płyta i parę pochowanych pod nią osób, zaś na samej płycie leżą rzucane tu, pewnie w celu wyproszenia jakiejś opieki szczególnej, monety. Do kościółka nie wchodziliśmy, bo jeszcze wiele drogi przed nami było, więc zaraz po uczynieniu paru zdjęć sobie z grobem i krzyżami celtyckimi ruszyliśmy w dalszą drogę.