Zanim dojechaliśmy do zamku w Corgarff (który odnalazłem na google mapach też zaraz krótko przed wyjazdem) nasza droga nieco się zmieniła. Zielone łąki z pasącymi się owcami ustąpiły miejsca wrzosowiskom z pasącymi się owcami. Sama droga też zaczęła się piąć nieco bardziej raz ku górze, raz w dół. Okazało się w ogóle, że drogę tę w niesprzyjających warunkach drogowych, czyt. śnieg, zamykają całkiem. I wkrótce dowiedzieliśmy się dlaczego. Serpentyny i dość stromo, może nie tak jak na Salmopolu czy Krowiarkach, ale jednak. Mimo utrudnień w postaci zakrętów trasa ta była po prostu piękna. Jak się wyjeżdżało na jakiś 'szczyt', to jak okiem sięgnąć same wrzosowiska. Przy jednym takim zatrzymaliśmy się w pewnym miejscu, bo się jeszcze okazało, że jest ładny widok na zamek, koło którego mieliśmy przejeżdżać. Pocykaliśmy więc sobie foty i z zamkiem i ze zdechłymi niestety wrzosowiskami i ruszyliśmy dalej. Po krótkim czasie dotarliśmy do zamku. Zamek jak zamek, jeden z ponoć 3000 w Szkocji, ale ciekawy był ze względu na otaczający go mur w kształcie jakiejś takiej gwiazdy. No i był ładnie odnowiony. Po zrobieniu zdjęcia z auta, nawet bez wysiadania, jechaliśmy już dalej.